środa, 20 listopada 2013

Zastępowi w Sopocie

11 listopada 2013 roku. Godzina 4 w nocy. Kilkunastu młodych mężczyzn, czując na policzkach podmuchy wiatru, słysząc nad sobą trzepotanie biało-czerwonych flag, wiszących na dużym krzyżu, widząc na horyzoncie wody Zatoki Gdańskiej i światła statków... śpiewa hymn Polski. Wiedzą, że nie robią tego na pokaz, wiedzą, że nikt tego nie widzi. Robią to z porywu serca, oddając Bogu opiekę nad naszą Ojczyzną.


Kilka godzin później msza święta w sopockiej parafii pw. Ducha Świętego. Większość obecnych to starsi mieszkańcy parafii. Skauci Europy w mundurach, ze sztandarem, służą z pełną asystą. To nic, że w połowie mszy gasną węgliki... Już wychodząc, kilka pań dziękowało im za obecność. A przed wejściem do kościoła jakież zdziwienie na ich twarzach, mieszkańcy zaczynają zadawać pytania: kim jesteście? A skąd przyjechaliście? A co oznacza ten czarny kolor na sztandarze? Za chwilę słyszą słowa zachwytu... Po kilku minutach do stojących podchodzi starsza pani, ciężko się porusza podpierając laską, uśmiecha się od ucha do ucha, widać w oczach szklące się łzy. "Mam 94 lata, przeżyłam Powstanie Warszawskie, z 4-letnią córką udało nam się uciec, syn zginął, nie wiedziałam, że dożyję tak pięknej chwili i was zobaczę. Aż płakać mi się chce ze wzruszenia..."

Nieważne wszystkie inne wydarzenia całego weekendu w Sopocie, nieistotne to, że przybyli wszyscy zastępowi 9-ciu Samodzielnych Zastępów z północnej Polski. Dla tej pani, ale też dla każdego z nas bardzo ważny był ten moment, moment, który być może zmieni nasze życie. W życiu 94-letniej kobiety niewiele on zmieni, ona na tej ziemi przeżyła swoje. A na tych młodzieńców czeka życie... Jak je przeżyją? 

Spotkaliśmy się w Sopocie 8 listopada z wielu powodów: aby podsumować cykl I, ocenić zastępy biorące udział w Wielkiej Grze Eurojamowej, omówić zadania na cykl II, nauczyć się robić odlewy, zwiedzić Sopot, spotkać się z Ojcem Bertoldem, pobyć w swoim gronie - zastępowych i czołowych Samodzielnego Zastępu Zastępowych 0 Puszczyk. Niezapomniany biwak za nami, przed nami - kolejne cele, które pomogą nam i naszym podopiecznym podążać ku świętości...

piątek, 8 listopada 2013

10000!!!

Zaraz zamiast czterech, będzie pięć cyfr w naszym licznikiu!!! Kto będzie 10-tysięcznym gościem, niech się zgłosi, będzie nagroda :D

środa, 6 listopada 2013

Wędrówka na Zamek

Wrzosy - Barbarka - las nad Strugą - Zamek Bierzgłowski - pole nad kanałkiem - las - Barbarka - Wrzosy. Taką oto pętlę pokonaliśmy podczas wędrówki kręgu Świętego Wojciecha. Wybrało się na nią siedmiu żądnych przygody mężczyzn: Michał, Łukasz i Sebastian z Torunia oraz Janek, Filip, Maciek i Mikołaj z Tczewa. 

Dźwigając wszystko na plecach, nie wiedząc do końca gdzie się idzie, nie wiedząc, jaką przygodę można spotkać za najbliższym drzewem, w atmosferze spokojnej radości i modlitwy, wędrowaliśmy do Zamku Bierzgłowskiego. Chcieliśmy zdążyć przed zachodem słońca, aby obejrzeć zamek. Niestety, uniemożliwił nam to kurczak... Dzięki współpracy kucharza ze skarbnikiem, obiad jedliśmy około trzech godzin ;)
Wcześniej mieliśmy chwilę zadumy nad Pismem Świętym podczas Godziny Drogi w miejscu pamięci na Barbarce, gdzie zginęło około 500 mieszkańców Torunia i okolic podczas II wojny światowej.
Do Zamku Bierzgłowskiego dotarliśmy po godzinie 19, Maciek opowiedział nam jego historię, po czym udaliśmy się na poszukiwania miejsca na nocleg. Okazało się, że mamy...dwa takie same namioty :) Dzień podsumowaliśmy Radą Kręgu. Nie zapomnielismy o zmianie czasu! Dzięki temu, ze spaliśmy godzinę dłużej, wyspaliśmy się i z nowymi siłami ruszyliśmy w drogę powrotną. Przez pewien czas szliśmy "na czuja", mniej więcej kierując się w stronę Wrzosów. Już myśleliśmy, że nie ma szans zdążyć na południową Mszę Świętą, ale nagle odkryliśmy, że już jesteśmy "na mapie" i to w całkiem dobrym miejscu :) Dotarliśmy do kościoła Świętego Antoniego... 3 minuty przed rozpoczęciem Mszy, która zakończyła tą długo oczekiwaną wędrówkę.

ZZ warszawski w Toruniu

W ostatni październikowy weekend do Torunia przybyli goście z Warszawy... Pod wodzą drużynowego Mateusza, przyjechali zastępowi 7. Drużyny Warszawskiej. Jeszcze kilka lat temu, SZ 33 Bóbr oraz SZ 70 Bocian jeździły z nami na obozy PuSZczy... Dziś, wraz z Borsukiem, tworzą mocną drużynę, o czym mogliśmy się przekonać... A jak zostali przyjęci, opowiada Mateusz:

Ostatni weekend to nic innego jak ZZ w Toruniu. Pojechali zastępowi + czołowi w sumie 7 osób łącznie z szefami. Wyjazd był baaaardzo emocjonujący już od samego początku. Po przyjeździe myśleliśmy, że będziemy mieli możliwość rozpakowania się i dopiero ruszymy na grę nocną. Nic bardziej mylnego ! Podchodzi do nas harcerz i mówi, chodźcie zaprowadzę Was do miejsca, gdzie będziecie nocować. Po czym podchodzi do nas 3 dresów, pytają się o zapałki, po chwili otaczają naszego ziomka i kradną telefon. A ZZ co ?! Stoi, tak nas wryło ! Jak się później okazało był to element gry, swoją droga odważne chłopaki, że starują w 3 do 8-osobowej grupy  Na ZZ-cie oddaliśmy się też innym rozrywkom jak gra w bilarda, ping-ponga czy piłkarzyki. Lecz był też moment na połączenie sił i zmierzenie się w zastępach w Osadników, oraz obejrzenie dobrego filmu: "Odważni" -> POLECAMY GORĄCO ! W niedzielę byliśmy na Mszy, po czym zaproszeni do Państwa Pałamarz-Podgórnych na herbatę nie mogliśmy, nie skorzystać. Później wspólnie ruszyliśmy na Stare Miasto, by zaczerpnąć nieco widoków i wiedzy o mieście Kopernika. 
                                      Mateusz S., drużynowy 7.Drużyny Warszawskiej


wtorek, 5 listopada 2013

Chojnicka tratwa jednoosobowa

19.10.2013 roku odbyła się zbiórka, na której postanowiliśmy wykonać zadanie i zbudować tratwę! Spotkaliśmy się w Chojniczkach nad jeziorem Niedźwiedź. W zbiórce uczestniczyli Miłosz, Arek, Patryk, Hubert i ja. Bartek niestety nie mógł (dodatkowo Miłosz przyprowadził Zuzię, która nie miała klucza do domu, czy coś takiego... Nie wiem dokładnie). Tratwę zbudowaliśmy z patyków i z pustych baniek. Budowę zaczęliśmy od związywania patyków, które znaleźliśmy w lesie obok jeziora. Gdy już je związaliśmy i powstała jednolita powierzchnia, to na spodzie przymocowaliśmy puste baniaki. Łączna suma baniek wynosiła około 70 litrów, gdyż tyle dało radę zabrać na skutery. Najpierw próbowaliśmy przy mniejszej ilości baniaków, ale wodowanie skończyło się niepowodzeniem, ponieważ wpadłem kilka razy do zimnej wody, a to nie było przyjemne. To był ranek i temperatura wody wynosiła 5 stopni ;). Po kilku próbach mocowania baniaków i rozmieszczaniu ich na powierzchni tratwy, wodowanie się udało!! Tratwa utrzymywała się na wodzie razem ze mną, ale czuć było, że jeszcze chociaż 10 litrów powietrza by się przydało, ale nie mieliśmy więcej. Wodowanie nie trwało godzinę, ponieważ było nam zimno (głównie mi), ale miałem rzeczy na przebranie, ponieważ się przygotowałem na niepowodzenie i na to, że nikt inny nie będzie chciał testować tratwy... Tratwa wymagała poprawek, ale skoro się utrzymywała na wodzie razem ze mną, to wystarczało.
                                                       Tobiasz P. zastępowy SZ 53 Szerszeń z Chojnic

Dziki Zachód nie jest dziki!

We wtorek, 22 października odbyło się spotkanie w szczecińskiej parafii pw. Przemienienia Pańskiego. Spotkanie zorganizował nasz nowy wędrownik ze Szczecina - Rafał.

Na spotkanie przybyli zainteresowani rodzice, a wśród nich Kasia - ostatnia zastępowa ze Szczecina, która pełniła swą funkcję...10 lat temu. Było dużo pytań, na które staraliśmy się odpowiedzieć. Ziarno zostało zasiane. Rodzice wyszli ze spotkania, mając świadomość, kim są Skauci Europy i jaki jest ich cel. Mamy teraz czas do wiosny, aby znaleźć chętnych do poprowadzenia Gromad wilczków :) 

Otwieramy Poznań

Poznań. Parafia OO. Dominikanów. Za zgodą naszego duszpasterza, Ojca Michała, przez dwie niedzielę prezentowaliśmy się podczas Mszy Świętych, zapraszając na spotkanie. Odbyło się ono 20 października i zgromadziło ponad 20 osób.

Zaprezentowaliśmy wszystkie trzy gałęzie, opowiadaliśmy o naszej metodzie i o obozach, po czym
nastąpiły rozmowy w kuluarach przy ciastkach i herbacie. Na koniec przybyli dowiedzieli się, na czym polega fenomen skautingu.
Po spotkaniu okazało się, że są zainteresowani do każdej gałęzi wiekowej obu nurtów. A kilka osób zadeklarowało chęć pomocy, poprzez... przekazanie dalej informacji o skautach w Poznaniu. Więc to już nie przelewki! OTWIERAMY POZNAŃ!